Dowciap...
: poniedziałek, 4 października 2010, 15:59
Był wieczór. Odległa pałacowa komnata. Książę siedział w ciszy przy bogato
zdobionym biurku i pochylony nad ważnym dokumentem, skrobał w nim coś
poskrzypując piórem. Tymczasem...
W korytarzu za drzwiami rozległo się ciche jak trzepot ćmy westchnienie,
dobyte
z piersi umierającego nagłą śmiercią gwardzisty. Assassin delikatnie
ułożył na
podłodze ciało i teraz od celu dzieliły go już jedynie drewniane, nie
zabezpieczone niczym więcej jak tylko prostym zamkiem drzwi. Otworzył je z
łatwością i wślizgnął się do pokoju. Nie wiadomo - instynkt czy po prostu
przeczucie kazało księciu unieść głowę i oto spojrzeli sobie w oczy: kat i
ofiara. Lata spędzone na wojnach, udział w niezliczonych potyczkach i życie
niemal cudem wyniesione z licznych opresji wyrobiły u księcia całkiem niezły
refleks, którego nie pozbawiło go obecne dworskie życie. Zanim zabójca
choćby
drgnął, książę nabrał powietrza w płuca i wykrzyknął głośno, z całej siły:
- STRAAAAAAAAAAAŻ !!!!!!!
W chwilę później los księcia się dopełnił.
Myślicie, że nie zdążyli? Że straż wkroczyła do akcji za późno? Ależ nie.
Wprost przeciwnie! Już po sekundach byli w środku, ale... cóż, sami
rozumiecie... Wobec ostrego, zakrzywionego miecza koc gaśniczy i sikawka są
bronią stosunkowo mało skuteczną...
zdobionym biurku i pochylony nad ważnym dokumentem, skrobał w nim coś
poskrzypując piórem. Tymczasem...
W korytarzu za drzwiami rozległo się ciche jak trzepot ćmy westchnienie,
dobyte
z piersi umierającego nagłą śmiercią gwardzisty. Assassin delikatnie
ułożył na
podłodze ciało i teraz od celu dzieliły go już jedynie drewniane, nie
zabezpieczone niczym więcej jak tylko prostym zamkiem drzwi. Otworzył je z
łatwością i wślizgnął się do pokoju. Nie wiadomo - instynkt czy po prostu
przeczucie kazało księciu unieść głowę i oto spojrzeli sobie w oczy: kat i
ofiara. Lata spędzone na wojnach, udział w niezliczonych potyczkach i życie
niemal cudem wyniesione z licznych opresji wyrobiły u księcia całkiem niezły
refleks, którego nie pozbawiło go obecne dworskie życie. Zanim zabójca
choćby
drgnął, książę nabrał powietrza w płuca i wykrzyknął głośno, z całej siły:
- STRAAAAAAAAAAAŻ !!!!!!!
W chwilę później los księcia się dopełnił.
Myślicie, że nie zdążyli? Że straż wkroczyła do akcji za późno? Ależ nie.
Wprost przeciwnie! Już po sekundach byli w środku, ale... cóż, sami
rozumiecie... Wobec ostrego, zakrzywionego miecza koc gaśniczy i sikawka są
bronią stosunkowo mało skuteczną...